Funny story, nigdy nie próbujcie dogadać się z policją lotniskową o 3 nad ranem. Byli gotowi mnie aresztować za sam fakt wciśnięcia dzwonka i wybudzenie z drzemki.
W końcu jednak, po upojnych 6 godzinach dotarłyśmy do mieszkania (jaki postęp w porównaniu z 13 godzinami poprzednim razem!). Powitał nas odór z lodówki. Jeszcze kilka dni i zostawiona przed świętami, rozkrojona cytryna sama wypełzłaby do śmieci.
Potem szybki rekonesans przywiezionej wałówki z Polski, co najlepiej skomentowała Ania słowami : "Misia wzięłaś? Waży z 200 gram! nie żal Ci było go brać zamiast kiełbasy?"
I w tym nastroju zaczęłyśmy robić rendery na egzamin, który odbył się następnego dnia.... Godzinę wcześniej niż sądziłyśmy.... Plus bycia na Erasmusie jest jednak taki, że wykładowcy z założenia maja Cię za osobę ograniczoną i nie wyrzucają z sali za tak drobne przewinienia. Que suerte!
już zaczynałam myśleć, że nie wracasz tutaj :p ja tez chcę takiego wykładowcę :p
OdpowiedzUsuń