O Tomatinie już pisałam, ale teraz dopiero wrzucam foty. Jestem pod wrażeniem, że aparat za 5E przetrwał bitwę i na zdjęciach widać coś poza pomidorową pulpą. Zastanawiam się też jak panowie technicy poradzili sobie z wyjęciem filmu i iloma językami potem nas wyklinali. Moje klapki do dziś jeszcze trochę zalatują zgniłym pomidorem. Mam nadzieję, że dziewczyny pominą ten post i nie znajdę ich jutro przy śmietniku...
Super zdjęcia. Bardzo fajnie wyszłaś na zdjęciu drugim od dołu. Moje ulubione.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to zasługa rozplaskanych na twarzy pomidorów :D Dzięki!
OdpowiedzUsuńa mi się podoba najbardziej to pierwsze zdjęcie :) z uśmiechem czekasz na papkę lecą z góry :P
OdpowiedzUsuńTo chyba akurat było po tym jak polali nas wodą z góry :P
OdpowiedzUsuń