poniedziałek, 21 listopada 2011

IVAM


Jak w każdą niedzielę wstałyśmy z wielkim dylematem : co by tu niepożytecznego zrobić zamiast projektu.  Tym razem wybór padł na muzeum sztuki nowoczesnej. Zawsze zastanawia mnie co współcześni artyści myślą sobie wstawiając niektóre swoje prace do galerii. I zawsze wydaje mi się, że to zbiorowy performance, wielka zmowa mająca ukazać głupotę zwiedzających. No bo co takiego może być w gigantycznej, porcelanowej, fluorescencyjnej kości? Albo rzeźbie małpy z bananem zamiast penisa? 

Na szczęście kuratorzy już jakiś czas temu wpadli na pomysł objaśniania plebsowi sensu sztuki i też tym razem na ścianie przylepiono informacje co autor miał na myśli. W przypadku kości autor chciał sprowokować widza do refleksji : czy ta kość jest człowieka, czy zwierzęcia? Nasz początkowy szok zmienił się szybko w zmieszanie...Jak mogłyśmy o tym nie pomyśleć? Oto odkryła naszą ignorancję pierwsza, "niewanitatywna" kość w historii sztuki. W dodatku fluorescencyjna. Nie wiem czy uda nam się z tego otrząsnąć. Zastanawiam się również jak wyglądałby mój budynek z taką kością na fasadzie. I gdzie mogłabym umieścić informację, że symbolizuje ona tęsknotę za utraconym rajem? 
albo za kurczakiem na obiad?



sobota, 19 listopada 2011

Pomocy święta


Te dekoracje teraz może nie wydają się aż tak nieadekwatne, ale prawda jest taka, że wiszą na naszej ulicy od października. A to już zakrawa o zbrodnię. Wielka, jaskrawa, żarówa przypominająca, o zbliżającej się ferii wymiany prezentów. Jak stwierdził tutejszy kolega, z którym kontemplowaliśmy gust władz naszej dzielnicy, można na nie patrzeć tylko przez okulary przeciwsłoneczne. 

We mnie dodatkowo wyzwalają antyspołeczne emocje. Najchętniej usiadłabym sobie jak Ania i dla relaksu pokasowała znajomych z facebooka. Być może użyłabym nawet tego samego klucza i jako pierwszych eliminowałabym fanów wypełniania głupich ankiet. Die ankieterze, die!

poniedziałek, 14 listopada 2011

Przedmieścia C.D.


Dziś znowu wyszłam na przedmieścia. Zaczęłam iść z uniwersytetu prosto przed siebie w kierunku mieszkania. I jak szłam, tak przez 3,5 godziny szłam. Zupełna pustka. Jak tak dalej pójdzie obejdę całą Walencję. I nauczę się wszystkich tekstów piosenek z mojego ipoda. Dobrze, że Adele nie słyszała jak okaleczyłam dziś jej ostatnią płytę.
 


















niedziela, 13 listopada 2011

Przedmieścia


Spacer późnojesienny po przedmieściach Walencji. Spełniło się moje marzenie, objadłam się pomarańczami i mandarynkami prosto z drzewa.


 
 



  
 













wtorek, 1 listopada 2011

Halloween

 





Nasze przebrania halloweenowe! Nie chce nawet liczyć ile czasu nad nimi spędziłyśmy. Ale było warto, już w autobusie do nieznanego domu w "in-the-middle-of-nowhere", gdzie odbywała się impreza, wszyscy odgadli za kogo się przebrałyśmy. Mim, królowa kier, black swan, martwy, upiorny zakonnik (luźna interpretacja), pop art girl.