piątek, 16 grudnia 2011

Hot stuff


Właściwie nie wiem co nas do tego popchnęło. Może skończyły się ciepłe skarpety? Może zamarznięte palce wydały ostatni krzyk boleści? Albo wiatr trzaskający drzwiami nas do tego skłonił? Ale...

...POSTANOWIŁYŚMY  WŁĄCZYĆ KLIMATYZACJĘ

Buchnęło lodowatym powietrzem, ale Ania się uparła i mrucząc "Musi się dać włączyć grzanie, musi...... " zaczęła walkę z pilotem. I się udało! Tyle zimnych nocy z projektem, tyle udręki z odmarzającym nosem a wystarczyło poklikać. Nie żebyśmy wcześniej nie próbowały, ale widać konfiguracja klikania była nie ta. 

No, czyli mamy ogrzewanie. Szkoda, że odkryłyśmy to akurat teraz, kiedy od wyjazdu dzielą nas tylko (uwaga, uwaga.....) 3 dni!



 

wtorek, 13 grudnia 2011

MUVIM



Pierwszy post na zlecenie : Here we go Barbra :P

Do MUVIMu  (muzeum ilustracji ) zrobiłyśmy dwa podejścia. Za pierwszym razem okazało się, że na główną wystawę trzeba się zapisać na za tydzień (?!), a z marszu da się tylko wejść do części o owianej sławą i tajemnicą postaci: Blasco Ibanez. Nasza wizyta wyglądała więc mniej więcej jak wielki teleturniej, w którym starałyśmy się odgadnąć kim w ogóle był Blasco i czy kiedykolwiek miał coś wspólnego z ilustracją.

Zaintrygowana sprawdziłam teraz i jak się okazuje był : nowelistą, scenopisarzem, okazjonalnie reżyserem, prawnikiem, politykiem i założycielem gazety. Prywatnie  chyba podły typ, ktoś próbował go nawet zastrzelić, ale kula trafiła w  zapinkę jego paska (?!) dzięki czemu pewnie tylko zyskał jeszcze większą sławę. Jak ktoś ładnie stwierdził w Wikip.... (no commercials) niestety życie Blasco okazało się ciekawsze niż jego nowele.

Trochę rozczarowane (bo czy nie lepiej na nas wykorzystać przestrzeń muzeum?) zapisałyśmy się na elitarną wycieczkę po głównej części. Nazwa wystawy " Przygoda z myśleniem" trochę nas skonsternowała - czy dlatego nie wszyscy mogą na nią od razu wejść? Ale gdy tylko wielkie drzwi się otworzyły i stary mnich zaczął nas prowadzić przy dźwiękach demonicznej muzyki po "ekspozycji" opadły nam szczęki i nie było już żadnej krytyki. Powiedzmy sobie szczerze : W ilu muzeach chodzi się ciemnymi korytarzami, jeździ platformami, siada na eksponatach, ogląda odtwarzane jak w kinie scenki i jeszcze dostaje cukierki? No właśnie.

Mogę więc chyba za nas wszystkie napisać : AWESOME!

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Xativa



Zbliżają się oddania, a jak wiadomo to dla studentów czas widmo. Stąd też poślizg na blogu i dopiero teraz wrzucam zdjęcia z wycieczki, którą to zrobiliśmy sobie na początku grudnia (JAKA POGODA!). Zdecydowanym hitem okazał się zamek i krajobrazy rodem z Władcy. Biegaliśmy jak japońscy turyści zachwycając się każdym kawałkiem muru i wspinając się na każdą wieżę. Aż dziw, że cokolwiek ocalało po naszym najeździe. W ogóle zaczynam się poważnie zastanawiać, czy ten zamek nie stał się ruiną dopiero po inwazji turystów. Na szczęście na gruzach też nieźle się zarabia.